czwartek, 26 marca 2009

...pies...



Absolutnie pozbawiony egoizmu przyjaciel.
Będzie spał na zimnej ziemi, smagany przeszywającym wiatrem, szalejącą
śnieżycą, aby tylko być przy swoim panu.

Ucałuje dłoń, na której nie ma dla niego ani kawałka strawy, będzie lizał
człowiekowi rany i wrzody, towarzyszył w tym brutalnym życiu. Pies strzeże
snu swego pana biedaka, tak jakby był on księciem.

Kiedy wszyscy inni przyjaciele odchodzą, on pozostaje.
Kiedy znikają bogactwa i dobre imię wali się w gruzy on jest tak stały w swej
miłości jak słońce w swej wędrówce przez nieboskłon.